(0 33) 863 15 81 (0 33) 863 18 49
zso_lodygowice@poczta.onet.pl

Koszarawa-Jałowiec-Lachów Groń 01-02.03.2014r.

Wczesnym sobotnim rankiem wyjechaliśmy do Koszarowy na kolejne poszukiwanie Przygód. Dzięki uprzejmości rodziców Kasi i Michała Klepek mieszkaliśmy w dwóch przytulnych domkach- dziewczyny w jednym, chłopcy w drugim. Po zakwaterowaniu wyruszyliśmy w trasę, która wiodła przez Czarną Górę, Jałowiec, Czerniawę Suchą i Lachów Groń. Dziewczyny utworzyły chórek i śpiewały całą drogę. Pomysł szybko spodobał się chłopakom i po chwili szybko śpiewali już wszyscy. Na Jałowcu rozbiliśmy obozowisko. Część z nas schroniła się przed wiatrem w drewnianej wiatce. Pan Mąż (pan K.Piela) wytaszczył na górę (przy pomocy Oskara) sprzęt pomiarowy do rozpoznawania poszczególnych wzniesień. Najbardziej zainteresowana była Pani Mama (pani Dagmara). Bacznie obserwowała szczyty górskie, a gdy Pan Mąż wyznaczył miejscowy południk była po prostu wniebowzięta i tłumaczyła nam jak obliczyć czas słoneczny. Po pewnym czasie zrobiło się bardzo zimno  i niektórzy z nas mocno zmarzli. Na szczęście pan Bartek (zwany Panem Tatą) miał przy sobie profesjonalne rozgrzewacze do rąk, dzięki którym szybko się rozgrzaliśmy. Rozgrzało nas też strome podejście na Lachów Groń. Na chwilę wszyscy opadli z sił, nawet chórki nie śpiewały. Zmęczenie minęło jednak zaraz po dotarciu na szczyt. W drodze powrotnej towarzyszyły nam wspaniałe humory. Nagle z lasu wyskoczył dziki, ryczący zwierz, który po chwili turlał się po trawiastym stoku. Wszyscy byliśmy w szoku i nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Szybko okazało się, że ów zwierz to Świnek, czyli Rafał, któremu zebrało się na wygłupy. Po chwili dołączyli do niego inni chłopcy, więc śmiechu było mnóstwo. Później Pani Mama zainicjowała zabawę w berka i wszyscy biegaliśmy we wszystkich możliwych kierunkach. Dobrze, że byliśmy daleko od cywilizacji… Gdy już brakło nam sił na dalsze harce, postanowiliśmy ruszać dalej. Po powrocie rozpoczęło się wielkie gotowanie obiadu.

Wieczorem Pan Mąż (czyli pan Piela ) przygotował dla nas atrakcję… historyczną tzn. prezentację o Wołosach, czyli dawnych osadnikach. Oprócz rzutnika i laptopa mieliśmy także głośniki, więc po historycznych rozważaniach, w które włączyła się także Pani Ciocia. Po  slajdowisku postanowiliśmy rozkręcić imprezę. Wszyscy bawili się świetnie, tańczyli i śpiewali. Na parkiecie nie brakło też Pani Żony (pani Joli), Pani Cioci (pani Uli) i Pani Mamy. Od czasu do czasu pląsał też Pan Tata. Ale to nie koniec atrakcji. Podczas gdy większość z nas ćwiczyła wygibasy Cycu (Jacek) z resztą ekipy rozpalił ognisko. Piekliśmy, więc kiełbasę i zajadaliśmy świeże bułki. Noc była piękna, a na niebie migotały miliony gwiazd. Gdy najedliśmy się do syta i napatrzyliśmy się na niebo nadszedł czas powrotu do domku dziewczyn, gdzie długo jeszcze graliśmy z naszymi opiekunami w kalambury. Potem nadszedł czas rozstania i chłopcy wraz z Panią Żoną i  Panem Mężem wrócili do swojego domku. Mimo tylu wrażeń wcale nie chciało nam się spać, więc nasi opiekunowie mieli ciężką noc. W końcu jednak zasnęliśmy. Nie trwało to jednak długo, bo już o 4 rano rozpoczęło się smarowanie pastą do zębów… Następnego dnia zaraz po śniadaniu rozpoczęło się wielkie sprzątanie domków. Później wyruszyliśmy w góry. Naszym celem był Wytrzyszczon. Słońce świeciło mocno, więc po dotarciu do celu wylegiwaliśmy się na łące wymyślając różne zabawy i snując ciekawe plany. Po powrocie do domków na łonie natury  zjedliśmy szybki, chiński obiad. Nikt nie chciał wracać do domu, ale niestety wszystko, co dobre szybko się kończy, więc i my musieliśmy ruszyć w drogę powrotną do Łodygowic.

Gorące podziękowania dla Państwa Klepek oraz dla Kasi i Michała za gościnne przyjęcie nas u siebie i za zasponsorowanie nam pobytu w tak urokliwym miejscu składają

Mali i Duzi Poszukiwacze Przygód

powrót
Strzałka do góry